Dostałem upragnione mieszkanie M4./lokatorskie/.Po pewnym czasie ojciec mój dostał wypowiedzenie z pracyi musiał opuścić zajmowane mieszkanie funkcyjne.Wówczas zabrałem rodzicow do siebie.Matka nie mogła znieść tego że jest lokatorką u syna.Postanowiłem więc przepisać mieszkanie na ojca,a ja stałem się lokatorem u swoich rodziców.Mnie ta sytuacja nie przeszkadzała,ponieważ ustaliliśmy z ojcem że mieszkanie to wróci z powrotem do mnie albo dostanie mój syn.Następnie wyjechałem na kontrakt w ZSRR.W tym czasie nastąpił bum na wykup mieszkań lokatorskich na wlasnościowe.Żeby uniknąć płacenia kosztów do fiskusa, dałem zarobione pieniądze na kontrakcie rodzicom żeby wykupili wspólnie mieszkanie na własność,wiedząc że ono i tak wróci do mnie lub do mojego syna.Przed śmiercią rodzice moi składają odrębne testamenty w których do całości spadku powołują swojego wnuka a mojego syna. Po śmierci ojca siostra moja prawie siłą zabiera matkę do USA.Matka przed wyjazdem notarialnym aktem daruje mieszkanie mojemu synowi. Gdy stan matki się pogorszył,oddała ją do zakładu dla nerwowo i psychcznie chorych.Matka nie umiała wypowiedzieć ani jednego słowa w języku angielskim.Po śmierci matki siostra i brat mój domagają się zachowku w wysokości po 30.000zł. Pytanie moje jest następujące.Czy można uniknąć zapłaty.Nadmieniam że syn moj jest na dorobku,bo zaledwie 9 miesięcy po ślubie i nie stać go na taką sumę.NIe ma również zdolności kredytowej na taką sumę.Nadmieniam że siostra moja jest matką chrzestną mojego syna.Czy mój syn jest z góry na pozycji przegranej, czy ma to być przestroga przed popełnieniem głupoty jaką ja popełniłem.
Dodam że ojciec zmarł w 1994r,a matka w 2004r.Testamenty otwarte były w 2011r.
Dziękuję za każdą odpowiedż.